Czy budowa domu to dobra inwestycja?

Polak marzy o własnych czterech ścianach. Tylko jak do tego dążyć i sprawić by te marzenie nie pozostało jedynie w sferze nieosiągalnych pragnień.

W obecnych czasach nie ma się co oszukiwać – mamy kryzys. Wiele osób straciło pracę, wszystko drożeje w zastraszającym tempie, a być może niejeden stracił dach nad głową z tego powodu. Więc jak w tym całym skomplikowanym kryzysie mówić o tak ogromnej finansowej inwestycji jaką jest budowa tego wyśnionego domu.

Czasy mamy takie jakie mamy, ale są różne sposoby by się za to zabrać. Pierwsze i najważniejsze to podjęcie tej decyzji i skoczenie na przysłowiową głęboką wodę. Każdy ma ku temu inne powody. Dla młodego małżeństwa wizja mieszkania całego życia z teściami często mając do dyspozycji wspólną kuchnie jest nieco przerażająca. Jak tu spokojnie żyć, gdy osoba trzecia (często właśnie teściowa) zagląda młodym w garnki i chce dyktować jakie mają podejmować decyzje. W takiej sytuacji właśnie chęć posiadania własnego lokum, popycha ludzi do podjęcia decyzji o budowie własnego domu.

Gdy już decyzja podjęta trzeba zmierzyć siły na zamiary, bo chcieć nie zawsze oznacza móc. Racjonalnie do tematu podchodząc trzeba mieć pieniądze i to nie małe. Mówiąc nie małe ma się na myśli grube tysiące, a raczej setki tysięcy. Więc taki przysłowiowy Kowalski zaczyna się zastanawiać czy go na to stać. Skąd wziąć pieniądze, gdy wypłata raczej przeciętna, a żadna ciotka z Ameryki nie zostawiła milionowego spadku po sobie.

Patrząc dookoła ma się wrażenie, że wszyscy mają i się budują. Przecież wokół powstaje tyle nowych domów. Jednak prawda jest taka, że mało kto w tych czasach buduje się za gotówkę. Większość inwestorów robi to za pieniądze z kredytu. Jest to duże ryzyko, takie założenie sobie na szyję finansowej pętelki. Przeważnie jest to kwestia nawet dwudziestu lub trzydziestu lat. Kto jest w stanie przewidzieć czy za tak długi czas będzie miał pracę, by móc ten kredyt spłacać. Jednak jak to się mówi, kto nie ryzykuje ten nie pije szampana. Ryzyko w tej sytuacji , to dobre wyjście.

Kwestia budżetu, to nie jedyny problem do przejścia w czasie budowy domu. Tuż za rogiem na inwestora czyha ogrom formalności i dokumentów do załatwienia. Poprzez pozwolenie na budowę do tych ostatnich jak przyłącza wody czy prądu. Ten szereg papierologi może trwać nawet rok. Więc dużo cierpliwości dla budujących. Jednak czym jest to 365 dni w porównaniu z wizją wielu długich lat w własnych czterech ścianach.

Najważniejszą kwestią do wyboru w tym temacie jest wybór projektu i działki pod budowę. To Kowalski musi dobrze przemyśleć. Czy spiżarka będzie obok kuchni, kuchnia otwarta na salon, czy jeszcze inne rozwiązanie. W końcu to najistotniejszy jest wygląd i funkcjonalność tego budynku, żeby był idealny i spełniał dobrze swą funkcję. Lokalizacja równie istotna. Trzeba pod uwagę brać bliskość do sklepów, ruchliwość na ulicy, jeśli są dzieci czy w okolicy jest szkoła. Oby tylko nie natrafić na zgryźliwych sąsiadów.

Budowa domu to droga wyboista. Jednak czym są te wszystkie problemy w porównaniu z możliwością posiadania własnego domu.